Szanse na to, że w końcu przyjdzie nam doświadczyć prawdziwej złotej polskiej jesieni są niemal równe temu, że grupa Żydów pochodzących ze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Izraela odwiedzi Garwolin, by posłuchać nieco o jego historii.

A jednak. Pogoda jest piękna, drzewa kolorowe, a w ramach projektu Forum Dialogu, który dość naiwnie uznaliśmy za ukończony w zeszłym roku, klasa II B dostała propozycję opowiedzenia nieco o żydowskiej przeszłości naszego fantastycznego miasta.

Słuchaczami miała być trzynastka osób w kwiecie wieku (w okolicach emerytury), celem – zarysowanie ogólnego obrazu społeczności żydowskiej naszych okolic oraz przedstawienie kilku barwniejszych szczegółów. Dlatego w ruch poszła, miejscami łamana, angielszczyzna i na chwilę przed rozpoczęciem spotkania z niezachwianą pewnością można było stwierdzić, że chyba jakoś to będzie.

Samo opowiadanie i oprowadzanie po mieście odbyło się w formie krótkiego spaceru z pięcioma punktami. Na pierwszym z nich omówiony został najbardziej charakterystyczny miejsce dla garwolińskiej społeczności Żydów – rynek. Następnie przedstawiliśmy historie lekarza Pawła Lipsztata oraz jego syna Aleksandra, uratowanego dzięki staraniom ostatniego przedwojennego burmistrza Garwolina Franciszka Paśniczka. Poruszone zostały także kwestie synagogi oraz getta w Żelechowie. Zwieńczeniem spotkania było wspólne odwiedzenie kirkutu w Sulbinach, gdzie na macewach zamiast zniczy pozostawiliśmy kamyki, co jest nie tylko żydowskim zwyczajem, ale również bardzo sprytnym zachowaniem w lesie pełnym suchych liści.

I chociaż spełnione zostały wszelkie cele edukacyjne, a ich walory docenione przez bardzo pozytywnie nastawionych gości, to nie one grały pierwsze skrzypce w całym spotkaniu. Zdecydowanie najciekawszym był element towarzyski i możliwość spotkania nowych osób. Wszyscy okazali się bardzo zainteresowani bliższym poznaniem nie tylko nas osobiście, ale również realiów naszego kraju. Tematy konwersacji, zarówno podczas warsztatów poprzedzających spacer, jak i w jego trakcie, były przeróżne. Od tego, że polskie jabłka są bardzo smaczne, aż po zapatrywania na politykę międzynarodową. Z dumą mogę także oświadczyć, że zakaz używania telefonów w naszej szkole nie jest martwym przepisem – otóż najczęściej zadawanym przez naszych gości było pytanie o to, czy wszyscy mamy smartfony…

I chociaż nikt się tego nie spodziewał, to spotkanie dostarczyło bardzo wielu miłych wspomnień. Nawet jeśli sama idea tej wizyty, już z perspektywy następnego dnia, wydaje się zbyt abstrakcyjna, aby była możliwa. Ale niech tę wesołą wymianę kulturową podsumują słowa naszego gościa, bardzo wstrząśniętego pewnym odkryciem: „To wy do szkoły musicie mieć buty na zmianę?!”.